Parafia Greckokatolicka z Pasłęka organizuje pomoc humanitarną dla mieszkańców Ukrainy. — Działamy poprzez Caritas Eparchii Olsztyńsko — Gdańskiej Kościoła Greckokatolickiego. Dzięki temu mamy możliwość przekazania rzeczy bezpośrednio na Ukrainę. Zebrane u nas dary pakujemy i wysyłamy do Przemyśla. Tam koordynatorzy Caritas przepakowują paczki w mniejsze busy i przewożą na Ukrainę – mówi ksiądz Igor Hubacz wikariusz parafii Greckokatolickiej w Pasłęku. Organizowana w ten sposób pomoc jest celowana. - Trafia ona bezpośrednio do osób czekających na przejściach granicznych na terenie Ukrainy lub jest przewożona do Lwowa, skąd żołnierze obrony terytorialnej dalej koordynują pomoc do mieszkańców innych miast, szpitali itp. – dodaje.
Czego potrzeba?
- Na pewno potrzebna jest żywność, do której przygotowania nie potrzeba prądu, wody i gazu. Coś gotowego, co można od razu zjeść – mówi ksiądz Igor Hubacz. – Ostatnio zbieraliśmy też jedzenie dla dzieci od 4 miesiąca życia do roku, a także jednorazowe mleka dla dzieci, które są już gotowe do spożycia. Najmniej na te chwile potrzebujemy ubrań — dodaje.
W salce parafialnej Kościoła Greckokatolickiego w Pasłęku zorganizowano punkt zbiórki. Tutaj można przynosić to, czym chcemy się podzielić. – Nie wszystkie dary, które otrzymamy pakujemy i wysyłany na Ukrainę. W naszej salce parafialnej zorganizowaliśmy cos na kształt sklepu, ale bezgotówkowego. Osoby, które przyjechały do Pasłęka z Ukrainy, mogą tu przyjść i wziąć to, co jest im potrzebne – dodaje ksiądz Hubacz. – Osobiście odwiedziłem osoby, które tu przyjechały i zapraszałem, by przyszły i wybrały coś dla siebie z darów, które mamy. Są one jednak bardzo honorowe, ze łzami w oczach mówią, że przyjechały z miast, gdzie nie było bombardowań, a jak przyjadą osoby z Charkowa, Kijowa czy innych miejscowości, gdzie trwa ostrzał, to im ta pomoc będzie bardziej potrzebna - relacjonuje ks. Hubacz.
W pomoc możemy się także zaangażować wolontarystycznie. Przyda się każda para rąk. – Wolontariusze są jak najbardziej mile widziani. Mamy listę dyżurów w salce parafialnej, można przyjść i wpisać się. Chcemy, by zawsze ktoś był na miejscu. Pomagają nam także uczniowie z Zespołu Szkół w Pasłęku – mówi ksiądz Hubacz.
Rozmawiajmy, ale nie narzucajmy się
Pomoc Ukraińcom widoczna jest na każdym kroku. Organizowane są zbiórki, transport, pomoc humanitarna. - Polska stanęła na wysokości zdania, zdaliśmy egzamin z człowieczeństwa. Musimy jednak pamiętać, aby to wszystko wywarzyć i wykazać się dużą delikatnością. Mieszkańcy Ukrainy przyjeżdżają z takim przekonaniem, że za tydzień lub dwa wrócą do swojego kraju, do domu i nawet się nie rozpakowują.
Muszą oswoić się z nową sytuacją, w jakiej się znaleźli, potrzebują odetchnąć i zobaczyć, że są bezpieczni. Miejmy świadomość, że są to kobiety z dziećmi, których mężowie, ojcowie, dziadkowie zostali na Ukrainie i walczą. Codziennie starają się być w kontakcie, ale często bywa on utrudniony – mówi ks. Hubacz. – Osoby, które przyjechały są przerażone, przestraszone. To dla nich nowa sytuacja, nowe środowisko. Bardzo często myślą, że są jednymi Ukraińcami w Pasłęku – dodaje. Tymczasem w mieście jest dużo Ukraińców, jest cerkiew, gdzie można przyjść i pomodlić się. – Widać ulgę na twarzach, jak się dowiadują, że nie są sami i że są osoby, które mówią po ukraińsku. – dodaje ks. Igor Hubacz.
Proboszcz Parafii Greckokatolickiej w Pasłęku podkreśla, by nie bać się rozmawiać. Ten kontakt jest bardzo ważny. – Czasami wystarczy uśmiech, ale zachęcam, by z odwagą podchodzić i rozmawiać, nawet jeśli jest bariera językowa. My pomagamy w komunikacji, ale wiele osób, które przyjeżdżają mówią dobrze w języku angielskim – dodaje ks. Hubacz.
Ukraińskie realia
W rozmowie z proboszczem pytamy także o to jak wygląda sytuacja na Ukrainie. - Na Ukrainie są regiony objęty intensywnymi działaniami wojennymi, ale są też miejsca, gdzie nie są prowadzone zbrojne działania. Osoby, które przyjeżdżają z Charkowa, czy Kijowa nie mają niczego. Przyjeżdżają z tym, co mają na sobie. Bardzo różnie wygląda sytuacja na przejściach granicznych. Jeśli ktoś chce przekroczyć granicę samochodem, to jest to pewna strefa komfortu, nawet jeśli trzeba stać długo na granicy. Można się w aucie przespać. Tragiczna sytuacja jest na pieszych przejściach granicznych. Tu na przekroczenie granicy czekają tysiące ludzi. Matki z małymi dziećmi, osoby starsze. Spędzają mroźne noce w oczekiwaniu na przekroczenie granicy. Rozdajemy koce termiczne, termofory, termosy, batony. Nasi wolontariusze, wracając busem z Ukrainy, zawsze zabierają kilka osób – mówi ksiądz Hubacz.
Są też osoby, które nie chcą wyjeżdżać z Ukrainy. – Mężczyźni, którzy walczą, ale też ich rodziny, które nie chcą rozłąki. Często mieszkańcy zwlekają z podjęciem decyzji o wyjeździe. Może, jeszcze dzień, może dwa… To jest decyzja o opuszczeniu rodzinnego domu, opuszczeniu dobytku swojego życia. I obawiają się, czy będą mieli do czego wracać, kiedy wyjadą – kończy.
AP
Napisz komentarz
Komentarze